Mit Skandynawii, czyli porażka polityki trzeciej drogi

Dostępność: na wyczerpaniu
Wysyłka w: 2 dni
Dostawa: Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności sprawdź formy dostawy
Cena: 31,00 zł 31.00
ilość szt.

towar niedostępny

dodaj do przechowalni
Ocena: 0
Kod produktu: 978 83645 99 255
Pin It

Opis

Jest to książka przeznaczona dla ludzi, którzy uważają, że podwyższenie podatków podnosi – wbrew elementarnej logice – dobrobyt społeczeństwa. Autor, szwedzki ekonomista pochodzenia kurdyjskiego ujawnia prawdę o szwedzkim (a właściwie ogólnoskandynawskim) sukcesie gospodarczym. Oto fragment Posłowia:

(…) Wbrew temu, co twierdzi miłośnik Skandynawii, prof. Grzegorz Kołodko, wszystko wskazuje na to, że pomimo wysiłków rządu i polityków, o czym pisze m.in. Nima Sanandaji, autor niniejszej książki, z tym szczęściem nie jest wcale tak różowo. Gdyby bowiem było, nie trzeba by namawiać Duńczyków, Szwedów czy Norwegów do prokreacji. Posiadanie dużej rodziny, posiadanie dzieci to – zdaniem wybitnego psychiatry, prof. Antoniego Kępińskiego – jeden z najważniejszych przejawów szczęścia i chęci do życia. Tymczasem w Danii, w Norwegii – wbrew twierdzeniom, że są to kraje najbardziej przyjazne matce i dziecku – dzieci rodzi się coraz mniej chętnie. Dzietność duńskich matek należy do najniższych w świecie. Młodzi ludzie niechętnie wchodzą w związki partnerskie czy małżeńskie – zarówno te formalne, jak i nieformalne. Niektóre badania dowodzą, że jeszcze gorzej jest ze wskaźnikiem współżycia płciowego. Blisko 30 procent duńskich par heteroseksualnych wyeliminowało[1] ze swego życia tak spontaniczną sferę życia, jaką jest seks. Czy to ma świadczyć o poczuciu szczęścia tych ludzi?

Skutkiem wspomnianych tendencji regulacyjnych i kontrolnych jest ogromne zatrudnienie i wydatki sektora publicznego. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że adresatami państwa opiekuńczego są w Danii dosłownie wszyscy obywatele, paradoksalnie, także ci najbogatsi. Założyciel banku Saxo, Lars Seier Christensen, nie ukrywa, że kiedy jeszcze był obywatelem Danii[2], ale już będąc multimilionerem, otrzymywał od rządu subsydia do wydatków mieszkaniowych i inną, równie prozaiczną, co zbędną pomoc.

W kraju, w którym każdy obywatel korzysta z faworów rządu, wydzieranie sobie łupów socjalnych nie jest niczym niezwykłym. Rzadko który człowiek ma na tyle przyzwoitości, by pomocy socjalnej odmówić albo powstrzymać się przed korzystaniem z niej, bo go akurat na to stać. W rezultacie, podejrzliwi i zawistni sąsiedzi śledzą jeden drugiego nagminnie donosząc na siebie na wzajem, że Olsonowi czy Pedersenowi pomoc się nie należy, bo ma w domu dwa obrazy Cezanne’a albo bezcenną wazę z epoki Ming. Donosicielstwo w krajach skandynawskich stało się równie popularne co trekking czy sporty narciarskie. Zresztą rząd stara się działanie „informatorów” maksymalnie ułatwić i propagować. Mnożą się więc linie specjalne, portale internetowe, czy inne agendy zajmujące się przetwarzaniem danych dostarczanych przez „Życzliwych”. Nie ma tygodnia, żeby pan S., pracownik regionalnego urzędu skarbowego w Goeteborgu nie otrzymał maila w rodzaju: „Svensonowie urządzili na ogródku swego domu grilla, podczas którego goście wypili, co najmniej, 20 butelek drogiego zagranicznego alkoholu”, albo, że „Vivianne Ch., nie dość że mieszka ze swym przyjacielem, ojcem dwojga jej nieślubnych dzieci, to na dodatek oboje pobierają zasiłek socjalny na dzieci i pracują na czarno”. Na temat nadużyć pomocy społecznej powstają w Skandynawii prace naukowe. To, że nie są one publikowane zawdzięczać trzeba ostrożności władz, które obawiają się, że prace takie swą treścią poszerzałyby arsenał środków „oszukiwania państwa”.

Nie wszystkie tego typu zachowania wynikają z niskich pobudek. Wśród Norwegów, Szwedów czy Duńczyków obecne jest wciąż silne poczucie solidaryzmu i sprawiedliwości. Hans E. duński inżynier, właściciel prywatnej firmy w USA, uważa jednak, że opiekuńczy rząd robi wszystko, aby ludzie pozbyli się godności i przyzwoitości, traktując interes państwa, jako obowiązek obywatelski.

[1] Nie zapominajmy, że pół wieku temu Kopenhaga była światową stolicą rewolucji seksualnej i przemysłu erotycznego. Dzisiaj, niegdyś pełen wigoru skandynawski pornobiznes bankrutuje.

[2] W proteście przeciwko nadmiernym podatkom przeniósł się do jednego z rajów podatkowych południowej  Europy.

Koszty dostawy Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności

Kraj wysyłki:

Opinie o produkcie (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl